niedziela, 8 maja 2011

Będę Cię kochać jak będziesz NORMALNY!!!

Tolerancja... Jak wiadomo w Polsce mamy z nią prblem... Ale czym innym jest tolerancja obcokrajowca, nieznanego nam geja czy zupełnie obcego "dziwoląga" spotkanego na ulicy niż tych samych osób ale będących naszymi bliskimi... Łatwiej jest oceniać obcych, niezwiązanych z nami emocjonalnie.
W różnych programach tj np Rozmowy w toku można zobaczyć wiele że tak powiejm barwnych postaci... Kobieta przebrana za elfa uważa że jest prawdziwym elfem, strzela z łuku i mieszka w rajskiej krainie, facet wyglądający jak kot, z rozdwojonym językiem, wszczepionymi wąsami i tatuażami na całym ciele czy kobieta, której twarzy w ogóle nie widać bo zasłaniają ją setki kolczyków... Przykłady takich ludzi można mnożyć...
Zmierzam jednak do tolerancji, którą czasem ciężko... Wielokrotnie słyszałam od znajomych stwierdzenie "jak miałbym/miała takie dziecko to chyba bym zabiła albo wywaliła z domu".
Mówią tak, bo są pewni że ich dziecko nie będzie "odstawało" od reszty dzieci w jego wieku.
Wiadomo że każdy z nas ma pewne oczekiwania i ambicje względem własnych dzieci tj: jak będzie chodziło ubrane, czy skończy studia, czy będzie się dobrze prowadzić... Ambicje i marzenia są normalne ale czy mogą być wyznacznikiem naszej miłości i akceptacji własnych dzuecki??
Dla mnie osobiście to jest niepojęte ale okazuje się że tak się zdarza...
Dlaczego tak ważne jest dziś zdanie sąsiada na temat naszej rodziny?
Dlaczego rywalizujemy czyje dziecko jest mądrzejsze?
Dlaczego zmuszamy do realizacji naszych ambicji?
Nie można po prostu kochać?!...
Cieszyć się że je mamy?!....

wtorek, 3 maja 2011

Czy wiesz, kto opiekuje się Twoim dzieckiem?

Dziś będzie coś na temat nieodpowiedzialności...
Sprawa będzie dotyczyć Niań...
Tyle słyszy się o opiekunkach rodem z przerażającego horroru, bijących dzieci, przychodzących w stanie nietrzeźwym czy jeszcze innych dziwactwach.
Jednak czy rodzice prócz ogromnego zdziwienia i dezaprobaty robią coś by zapobiec takiej sytuacji we własnym domu? e swoją pociechą?
Od dłuższego czasu jestem opiekunką... O ciągu 2 lub 3 lat opiekowałam się 4 różnych dzieci...
Zazwyczaj dawałam ogłoszenie a zainteresowani rodzic do mie dzwonili... Zdobycie takiej pracy nie est niczym trudnym... Wszystko odbywa się na piękne oczy. Nikt nigdy nie zapytał mnie o referecje, nie sprawdził mojej tożsamości prosząc choćby o pokazanie dowodu by przekonć się czy jestem tą osobą za jaką się podaję i czy faktycznie mam tyle lat ile mówię... W jednym przypadku zapytan mnie o znajmość pierwszej pomocy i jedynie w tym właśnie przypadku odbyła się dłuższa rozmowa. Rodzice dziecka, którym aktualnie się opiekuję nie widzieli potrzeby by mni choć zobaczyć przed rozpoczęciem pracy... Zaś poprzednią kobietę interesowało tylko to, czy zajmę się jj dzieckiem za 3zł za godzinę i czy w ramach tej stawki będę je karmić podczas pobytu u mnie...
Wniosek nasuwa się tu sam.... Często to rodzice doprowadzają do tragedii własnego dziecka, nie wiedząc kto nim się opiekuje a co gorsze, nawet nie próbują się tego dowiedzieć...

Wracam:)

Witam!

Nie było mnie strasznie długo i jeśli ktoś za mną tęsknił to przepraszam:)
Koniec milczenia i obijania się. Trzeba zacząć pisać, dyskutować i czytać to co mnie ominęło u was.
Zabieram się więc do roboty i niebawem coś się pojawi:)
Pozdrawiam!

poniedziałek, 18 października 2010

Decyzja na całe życie

Do tej pory nie pisałam zbyt wiele o sobie i własnym życiu...
Teraz jednak, spadł na mnie ogromny kamień, z którym nie umiem poradzić sobie sama...
Moja siostra jest w ciąży. Ma zaledwie 16 lat, zero pojęcia o życiu, mieszka w domu dziecka (to już inna bajka), jeszcze nawet nie skończyła gimnazjum a rozwiązanie już za 4 miesiące...
Nie będę opowiadać wszystkiego...
Ważne ejst to co teraz mam zrobić.
Od roku z mężem staramy się o dziecko i nic.
Kiedy ona urodzi, nie bedzie mogła zatrzymać dziecka.
I teraz pytanie....
Zabrać dziecko, wychować jak własne, pozwolić jej patrzeć jak do mnie mówi mamo a do niej ciociu i martwić się ze pewnego dnia będzie chciała je odzyskać?
A może zabrać Ją do siebie razem z dzieckiem i utrzymywać do końca życia
Czy tez pozwolić na to by dziecko poszło do adopcji do oncych ludzi i nigdy więcej go nie widzieć i o nim nie słyszeć, mając na uwadze że już przeżywamy aką sytuację z naszym braciszkiem...
I Co tu zrobić? Jak sie zachować?

wtorek, 21 września 2010

Pieskie Życie!!!!

Kilka dni temu byłam w schronisku...
Coś strasznego...
Psy cisną się w małych boksach, wszędzie są odchody, śmierdzi jak nigdzie.
Czuja że przyszedł ktoś, kto może wziąć je do domu i tak strasznie proszą...
Każdy z tych piesków to osoba i często straszna historia...
Wyrzucone z auta na autostradzie, przywiązane do drzewa w lesie, bite, głodzone... Można by tak wymieniać w nieskończoność a z pewnością większość okrucieństw nawet nie przyjdzie mi do głowy...
Często są prezentem, który okazuje się na dłuższą metę niezbyt trafny, kaprysem, który gdy zostaje spełniony jest już niepotrzebny czy zachcianką dziecka, któremu odechciewa się wyprowadzania pupila...
Nieodpowiedzialność ludzka jest przerażająca...
Hodowcy rozmnażają je na potęgę..
Interes, jak każdy inny oczywiście, kręci się w koło pieniędzy.
Rasowy szczeniak kosztuje pomiędzy 400zł a nawet 3 tyś...
Szkoda tylko że nikt nie myśli o dobru tych zwierząt...
Przecież każde z nich ma uczucia...
Kochają, tęsknią, cieszą się, smucą, przywiązują...
Dowodów na to jest tysiące.
Pewien pies po śmierci właściciela siedział przy jego grobie na cmentarzu aż sam tam zdechł i został pochowany obok właściciela...
Inny każdego dnia odprowadza Pana pod bramę na kopalni i czeka całą jego szychtę... Nie ruszy się stamtąd bez właściciela...
Każda istota zasługuje na szacunek i godne życie...

środa, 8 września 2010

niedziela, 5 września 2010

PRACA a praca...

Dziś będzie o zjawisku, które pewnie nikogo już nie zaskakuje...
Mianowicie o braku sprawiedliwości ze tak powiem zawodowej.
Mieszkam na śląsku, więc otaczają mnie kopalnie...
Mam męża górnika więc jestem w temacie...
W jakich warunkach pracują górnicy to raczej wiadomo...
W jakich zaś pracownice biurowe też...
Różnica wydaje się być oczywista...
Niestety oczywista jest jedynie teoretycznie...
W praktyce wygląda to tak, że górnik dostaje napój "z witaminami", za który musi później zapłacić z własnej pensji...
Pracownik biurowy zaś ma zawsze pod ręką dystrybutor z MARKOWĄ wodą mineralną, kawę, herbatkę... I to wszystko oczywiście za darmo:):)
Panie w biurach są nie dość że niezbyt miłe (jak wszędzie) to jeszcze odmawiają wykonania swojej pracy no bo już jest za 5 14....
A co to kogo interesuje? Praca do 14 to do 14... A że górnicy mają raczej cięte jęzory....
A teraz to, co śmieszy mnie najbardziej...
Owe pracownice, domagają się dodatków, które przysługują górnikom...
Barbórka, węgiel...
Za co?
Za ciężkie warunki pracy?
Najlepiej jest wzbogacać się czyimś kosztem i pracą...
Śmiech na sali!!!